Dziś upiekę dwie pieczenie przy jednym ogniu, ponieważ limitowanki
Essence Wild Craft i
Catrice Hollywood's Fabulous 40ties pojawiły się kilkanaście dni temu i zapewne każda z Was już ma z nich co chciała, ale być może są jeszcze zastanawiające się nad zakupem rozświetlacza Essence lub różu Catrice i mam nadzieję, że ten post rozwieje Wasze wątpliwości :-)
Odkąd lakieromaniactwo moje zatacza coraz szersze (droższe) kręgi, to limitowanki Essence i Catrice nie ekscytują mnie tak bardzo, owszem, z zainteresowaniem śledzę zapowiedzi, pierwsze swatche, itp., ale już bez takiego ciśnienia jak kiedyś. Z tymi dwiema kolekcjami było podobnie - miałam w planach zbadanie lakierów i tyle. Plany poszły się grzać, kiedy to po wejściu do Natury ujrzałam nowiutkie, świeżutkie, jeszcze dziewicze Wild Craft i Hollywood's Fabulous 40ties.
Rozświetlacz
Essence Wild Craft 01 Let's Get Wild wzięłam zupełnie w ciemno, ponieważ na standzie nie było testera. Wydawał mi się jasny, chłodny, bez wielgachnych drobin, więc zaryzykowałam i ryzyko to opłaciło się - rozświetlacz ma zimny, srebrzysty kolor, nawet niewielka ilość daje wyraźny efekt a drobinki są mikroskopijne i widoczne tylko na obrzeżach obszaru nałożonego kosmetyku. Puder jest bardzo miękki, dosyć mocno pyli przy nabieraniu go na pędzel, do aplikacji polecam raczej miękkie i delikatne pędzle. Nie włazi w pory. Dosyś szybko znika, ale równomiernie i nie całkowicie, po ok 9 godzinach na twarzy nadal był delikatnie widoczny.
 |
Essence Wild Craft 01 Let's Get Wild
Essence Wild Craft 01 Let's Get Wild
Essence Wild Craft 01 Let's Get Wild
Essence Wild Craft 01 Let's Get Wild
Essence Wild Craft 01 Let's Get Wild |
Róż Catrice Hollywood's Fabulous 40ties C01 Gone With The Wind ma takie samo opokawanie jak C01 Colour Bomb z kolekcji Revoltaire, więc sądziłam, że jeden od drugiego różni się tylko wyglądem. Róż Revoltaire nie powalił mnie na kolana, bo jest niezbyt mocno napigmentowany, jest bardzo twardy, żeby go zaaplikować trzeba się trochę nawywijać pędzlem i ma drobinki. Przy różu C01 Gone With The Wind tester był i pomacawszy go sobie stwierdziłam, że nie ma drobinek! Jest zupełnie bezdrobinkowy! O! A na dodatek ma bardzo ładny odcień nieco stłumionego różu! Po chwili rozmyślania czy naprawdę potrzebny jest mi dwudziesty drugi róż doszłam do wniosku, że tak - jest mi potrzebny i ta decyzja też okazała się słuszna, bo róż wyglada na policzkach bardzo naturalnie, dobrze się aplikuje i rozciera, jest średnio twardy, pyli minimalnie i po 11 godzinach nadal był widoczny na twarzy, zbladł co prawda, ale równomiernie i bez plam. Na zdjęciach kolor różu w opkowaniu jest inny niż na swatchach, ponieważ zdjęcia robiłam w różnych dniach a wiecie jak kiepskie i kapryśne jest światło o tej porze roku, najlepiej sprawdzić kolor testerem.
.JPG) |
Catrice Hollywood's Fabulous 40ties C01 Gone With The Wind
Catrice Revoltaire C01 Colour Bomb
Catrice Hollywood's Fabulous 40ties C01 Gone With The Wind
Catrice Hollywood's Fabulous 40ties C01 Gone With The Wind
Catrice Hollywood's Fabulous 40ties C01 Gone With The Wind
Catrice Hollywood's Fabulous 40ties C01 Gone With The Wind
Catrice Hollywood's Fabulous 40ties C01 Gone With The Wind |
Podsumowując: zakupy te były spontaniczne, ale bardzo udane, jestem naprawdę zadowolona z pokazanych kosmetyków, jeśli jeszcze ich nie macie biegnijcie na polowanie! :-)